czwartek, 17 grudnia 2009

Był sobie Bajtek 3-4/86

Kolejny numer Bajtka już za szybą kiosku wprowadzał w lekką konsternację. Na okładce w lewym górnym rogu w „telewizorku” widniały dwie cyfry 3-4. Czyżby numer podwójny? Chaosu dopełniał przekreślający owe cyfry ukośny napis „Miesięczny dodatek do „Sztandaru Młodych”. Nie no dłużej tego nie wytrzymam, wysupłuje z kieszeni wymiętą stówkę:
- Bajtka poproszę.

Przed 89 tym rokiem władza przewodnia raczej stroniła od kościoła toteż zdziwić może „Rachunek Sumienia”, jaki we wstępniaku postanowił odmówić Waldek Siwiński.
Po obowiązkowych podziękowaniach od czynników najwyższych przychodzi kolej na słowa krytyki od zwykłych czytelników. Pod naporem listów redakcja postanawia otworzyć klany użytkowników poszczególnych mikrokomputerów (oklaski), powiększyć dział klubowy (gwizdy) i ograniczyć publicystykę (mega-gwizdy).

Przekręcamy głowę w prawą stronę i….adin, dwa, tri, cietyrie…….Patrzymy głęboko w oczy Piotra Stępnia, który w artykule „Stawiam na elektronikę” będąc dopiero w VII klasie, całkiem udanie przepowiada rozwój techniki, jaki dokona się do roku 2000. Niestety Piotrku muszę Cię zmartwić – z oprogramowaniem już tak dobrze nie jest. Swobodna komunikacja człowieka ze sprzętem, którą prorokowałeś póki co, rodzi się w bólach i ludzie nadal rozmawiają ze swoimi urządzeniami za pomocą guziczków.



„Od Rzeszowa przez Atlantę” czyli jak informatyzował się LOT. W arcyciekawym artykule Grzegorza Onicimowskiego przeczytasz między innymi po co powstała sekcja IP6, jakie zadania przeznaczono ODRZE i co to jest LOG- BAG.


Po chwilowej przerwie Marcin Waligórski powraca ze swoim kursem języka „LOGO”. W części pierwszej „Słownika Minimum” zaznajamia nas aż z trzema dialektami tego języka. Zanim jednak zaczniemy, najpierw musimy zaznajomić się z kolorowym szyfrem, jaki przy tej okazji wymyślił.

Wiosełka niekoniecznie muszą służyć dzieciom do pływania, pióro do pisania a myszy do myszkowania Idąc za ciosem futurystycznych wynurzeń Piotra Stępnia tym razem w cyklu „Nie bój się mnie” poznasz realne sposoby porozumiewania się z komputerem.


Obok Adam Krauze już po raz ostatni próbuje Prologiem zaciekawić szerszą publikę . Tym razem zajął się przetwarzaniem list. Zainteresowanych (są tacy?) zapraszam na strony 8 i 9.



Znajdziemy tutaj również listę "10 Najlepszych" komputerów wg. kwietniowego z roku osiemdziesiątego szóstego zachodnioniemieckiego magazynu Chip-owego. W tamtych czasach sprzęt był podzielony na komputery domowe (8 bitowe) i osobiste (16 bitowe). Uczciwie przyznać muszę, że sposób zakodowania wykresów jest równie pomysłowy co szyfr Pana Marcina zaprezentowany cztery strony wcześniej. Miłośnikom szarad serdecznie polecam.


Aż sześć stron przeznaczono na inauguracyjny "Klan Commodore". Czyżby redakcja zawczasu przygotowywała grunt pod mikrokomputer, który w najbliższych latach zarządził na polskim rynku? Nonszalancja czy przeczucie? Tego już się chyba nie dowiemy ,a co zaserwowano czytelnikom na dobry początek?


Na dobry początek oczywiście obszerny opis C64, ciekaw jestem, który właściciel tego cacka wiedział, że używa klawiatury zestykowej? Klaudiusz Dybowski i Michał Silski wiedzieli, wiedzą tą się podzielili i chwała im za to. Amen. Ogólnie Panowie zarządzili.


W tym numerze prezentują jeszcze miniprogramik "Beep", któren po wklepaniu generuje dźwięk podczas każdorazowego wciśnięcia kommodorowskiego klawisza - łał! Ja też spadłem z krzesła. Wstajemy, siadamy wygodnie i przewracamy kartkę naszego ulubionego czasopisma. Dalej na trzech stronach chłopaki namawiają do korzystania z programiku "Maniak turbo" znacznie rozszerzającego Basic 2.0, który jest fabrycznie zaimplementowany w C64. Nie wiem, jakim trzeba było być maniakiem, żeby wklepać bezbłędnie przeszło 200 linijek kodu składającego się praktycznie z samych cyferek. Nie do końca zdecydowanych Klaudiusz i Michał zapraszają do Warszawy na bezpośrednie kopiowanko. Ja się nie skusiłem, a Wy?


Na sąsiedniej stronie nie wiedzieć, dlaczego już nie pod skrzydłami "Klanu Commodore" Jan Bojecki opisuje schemat urządzenia pozwalającego po podłączeniu drugiego magnetofonu na kopiowanie fabrycznie zabezpieczonych programów (spóźnione podziękowania od wszystkich piratów kopiujących w tamtych czasach sofcik - DZIĘKUJEMY CI JANKU).

Poniżej Romek Poznański za pomocą niszowego, choć też firmy Commodore komputera VC 20 wprowadza nas w świat scrollowanego textu. Kto umiał mógł sobie zaadoptować program "Pętla" na inny mikrokomputer. Taaa.

Ostatnią kolumnę 15 tej strony po raz kolejny podkrada "Cojest grane". W tym numerze legenda legend, drugie dziecko Matthiew Smitha "Jet Set Willy" który szerzej opisałem we wcześniejszym wpisie, a który wąsko opisują rówieśnicy Arkadiusz Kuich i Marcin – jeszcze nie „Martinez” - Przasnyski, późniejszy redaktor Top Secret, kolejne 9 numerów później redaktor „Secret Service”. Ile chłopak liczył wiosen w 86 roku? Tyle ile jest napisane w tym numerze Bajtka - kto ciekaw pismo w dłoń i teleport na stronę 15.

Na rozkładówce tradycyjnie duża mapa tym razem lekko przerysowana z lipcowego wydania CRASH’a z 84 roku. Redakcja nie wspomina o tym fakcie nawet słowa za to w prawym dolnym rogu można odczytać domniemanego autora mapy - Zaradkiewicz.




Na stronie osiemnastej Drugie wydanie Bajtkowej Listy Przebojów, w którym to po raz pierwszy głosowali czytelnicy. Tym razem nikt nie ustrzelił dziesiątki najpopularniejszych gier i jak pisze Sławek "nagrody czekają i rosną" (czyżby roślinki doniczkowe?). Obok tradycyjnie enigmatyczne opisy trzech gier. Tym razem pod nóż redaktorski poszły takie hity jak „One man and his Droid”, „Skool Daze” oraz „Wriggler”.

Obok walka stulecia. W ringu stanęła po jednej stronie Amiga 1000, po drugiej Atari ST ye ye ye. Ciężko przebrnąć przez ten kiepsko przetłumaczony artykuł z „Happy Komputer”, tekst częściowo tylko broni się tym że opracował go Borys Schrade lat 13. Myślę, że zamiast zlecać dziecku pisanie do gazety lepiej przypilnować żeby skupiło się na nauce w szkole, szczególnie na lekcjach polskiego. A w ringu na razie remis.

Lekko znużeni słabszym fragmentem podwójnego Bajtka przekładamy kartkę i oczom naszym ukazuje się „Klan atari”. Skromniutko, bo tylko na dwóch stronach rozłożył się odwieczny rywal Komody.


O tym, że model „130 XE” różni od 800 setki dodatkowa pamięć i nowa ergonomiczna klawiatura informuje nas Mariusz J. Giergiel. W dalszej części dowiadujemy się jak jest ona zorganizowana i jak możemy te 64 kB RAM’u spożytkować ku chwale bitów i bajtów.

Może pisząc jakiś ciekawy program, najlepiej za pomocą interpretera „BASIC XL” znacznie rozszerzającego fabryczny Atari basic. 45 dodatkowych instrukcji w tym funkcje DOS, instrukcja TRACE, FAST, wyodrębnione pętle, zwiększona szybkość i wiele, wiele innych atrakcji, to wszystko w artykule Wiesia Miguta „Wilk w owczej skórze” grzecznie przepisanego z magazynu „ATARI USER”.

Hej a co robicie pomiędzy 30 maja, a 1 czerwca? Ktoś się wybiera do Krakowa na OGÓLNOPOLSKIE SPOTKANIE UŻYTKOWNIKÓW ATARI? Ja chętnie, pod warunkiem, że uda mi się wypożyczyć maszynę czasu i cofnąć o nie tak odległe 23 lata.:).

Stronę dalej atakuje Klan Spectrum ze średnią wieku redaktorów oscylującą w granicach 17 lat.


A ja myślałem, że nadludzko zdolna socjalistyczna młodzież to wytwór komunistycznej propagandy. Niezależnie jak to tam rzeczywiście było warto chyba wklepać krótki programik, randomowo generujący tytułową „Mapę” satelitarną. Bardzo ciekawie wizualnie wygląda rozkład „plam”, jaki jest tworzony przez program. Warto by się pokusić o wykorzystanie ich w jakimś graficznym projekcie. Anyway, Szuniewiczu Michale (lat16) – dziękujemy za inspirację.


Poniżej rok starszy Piotrek Sypniewski uszykował dla nas niespodziankę. Króciusieńki programik po wpisaniu, którego………nie, nie powiem, przecież to „Niespodzianka”.

Stronę obok Grzegorz Zatryb próbuje nauczyć nas …no właśnie, czego on nas próbuje nauczyć? Niestety ja nie zatrybiłem do końca, w jaki dokładnie sposób następuje „Programowe wyłączanie break”. Wspominałem już, że Grzesiek miał 16 lat?

Kolejny bardzo ciekawy program zaprezentował Michał Szuniewicz. Oddajmy mu głos: „Na ekranie widzimy tor poruszającego się obiektu. Naszym zadaniem jest sterowanie stacją namierzającą obiekt tak, aby odchylenie między położeniem obiektu (linia ciągła) i namiarem (linia przerywana) było jak najmniejsze.” Na bieżąco również za pomocą wizji i fonii,informowani jesteśmy o wartości odchylenia, aby nie stracić kontaktu z obiektem - nie może być zbyt duża. Ponadto możemy ustawić precyzję obserwacji, i utrudnienie w postaci nagłej zmiany lotu. Dla wymiataczy opcja bez patrzenia w ekran, sterujemy na słuch.

Obok na „pasku” III kolumny spec od sprowadzanego sprzętu Sławomir Polak relacjonuje wrażenia z niedzielnej wycieczki na warszawską giełdę komputerową. Wśród stolicznego ludu nadal niepokonany jest zarówno Spectrum 48 kB jak i jego nieco młodszy braciszek Spectrum Plus. Bezpośrednią konkurencją dla Spectrum są mikrokomputery niemieckiej firmy Amstrad-Schneider – CPC 464 i CPC 6128.

Na giełdzie zaczyna też rządzić, Commodore i to nie tylko z flagowym modelem C64, ale wypatrzyć również można tańszego VIC 20, oraz wypasiony dodatkowym RAM’em model 128.
Z drugiej strony barykady, między innymi dzięki dostępności w Pewexie atakuje ATARI 800XL. Cena nieco niższa od C64 na pewno skusi nie jednego miłośnika komputerów. Sam w 89r. miałem wielki dylemat, czekać tydzień na C64 czy kupić od razu od kumpla 130XE. Tydzień = 7 dni = 168 godzin = 10080 minut = 604800 sekund bez komputera, a każda sekunda trwała wtedy 10 razy dłużej. Byłem twardy:).
Sławomir przestrzega również potencjalnych nabywców egzotycznego Sharpa którym, nieuczciwi sprzedawcy wciskają kit o rzekomej pełnej kompatybilności z modelami ZX Spectrum - nieładnie. A jak ktoś ma zbędne 14 tysiączków to może sobie nabyć nowość na rynku - drążek sterowy Quickshot IV z wymiennym uchwytem i pykać w giereczki do upadłego.

W artykule dowiadujemy się również, o czyje interesy dbali ówcześni „kopiści”. Mianowicie Autor donosi o znacznym spadku cen oprogramowania na Amstrada i Atari z drugiej strony pisze o przeogromnym zainteresowaniu programami do kopiowania, których obniżka niestety już nie obowiązywała i potencjalny amator przegrywania zapłacić za nie musiał 10, 20 razy więcej niż za grę lub program użytkowy. Takie wesołe czasy to były, że darmowy w założeniu mini programik narzędziowy kosztował więcej niż komercyjna aplikacja bądź gra. Po konkretne ceny odsyłam do artykułu „Giełda” na stronie 23.

Skoro przy kupowaniu jesteśmy to spójrzmy, co oferowały firmy bezpośrednio reklamujące się na łamach Bajtka w tajemniczym dziale „Wszystko dla wszystkich”.

Na pół strony szarpnęła się TA Triumph-Adler z Nurnberga, proszę, proszę już w 86 tym Niemcy Zachodni próbowali zainstalować się na naszym rynku, chyba czuli powiew solidarności. W swojej ofercie proponują tylko poważny sprzęt kompatybilny z IBM, nowoczesne maszyny do pisania, kserokopiarki, drukarki, itp. Nuda.

Jakbyś szukał komputera osobistego (PC) klasy profesjonalnej to zaplanuj wycieczkę do Chylic (woj. Skierniewickie) i pytaj o Przedsiębiorstwo zagraniczne „DIALOG”.

DH „SEZAM” oferuje za to programy i literaturę, ale chyba przez nieuwagę nie podali telefonu i przyjmą tylko zamówienia listowne.

Najciekawszą reklamę umieścił PTTK BORT z Warszawy, otóż organizują kursy mikrokomputerowe (Commodore) nie tylko w siedzibie firmy w Warszawie, ale również na obozach i koloniach (zorganizowane na zlecenie). Mamoooooo, dlaczego nie zleciłaś im zorganizowania dla mnie koloniiiiii buuuuaaaaaaaaaa. 1 stanowisko komputerowe na troje dzieci…buaaaaaa. Jaaa chceee naaa koooolooonieeeeee..buaaaaaaaa.

Dobra trzeba się ogarnąć i wrócić na ziemię.

Alpha z Krakowa nie chciała być gorsza i rozłożyła się obok Adlera zajmując 50% jakże cennego miejsca naszego ukochanego magazynu gdzie każdy centymetr jest warty…..no właśnie ile jest warty centymetr (chyba kwadratowy) papieru zwanego Bajtkiem dowiesz się dokładnie na stronie 25, tamże warunki prenumeraty co byś miał pewność nabycia kolejnych numerów magazynu tego. Wracając do Alphy to możesz u nich kupić konwerter, multiplexer i inne równie niezrozumiałe urządzenia – z Bogiem.

Oprócz Bajtka „Warto przeczytać” również insze czasopisma opisujące nasze wspaniałe cybernetyczne urządzenia computerami zwane. Na stronie 26 w czarnej ramce Jerzy Zawadzki pragnie zapoznać nas z trzema zachodnimi tytułami. Od egalitarnego BYTE przez mainstreamowy Your COMPUTER po ukierunkowany na gry TILT. Ciekawostka, w tym ostatnim ze zdziwieniem dowiadujemy się, że we Francji sprzęt używany jest o wiele tańszy od tego oferowanego w sklepach. No po prostu SZOK!

Stronę dalej tym razem całe tło jest już czarne,a na nim kontrastują pięknie wyboldowane białe czcionki informujące nas o I Międzynarodowej Wystawie Komputerów,która odbyła się w hotelu „Victoria”. Królował sprzęt kompatybilny z IBM i osprzęt do tegoż. Szczególnie spodobał mi się system biurowy OPD (One Per Desk) z wbudowanym w klawiaturę telefonem (pokazany na zdjęciu). Po resztę szczegółów odsyłam do artykułu „Bity w Victorii”, Jerzego Zawadzkiego.


Kończy nam się powoli marcowo – kwietniowy numer za to nie kończą się tematy redaktorów Bajtka. Mój ulubiony dział (zaraz po „Co jest grane”) „Sami o sobie” zdominował facet,który bez żadnej charakteryzacji może dorabiać w Wigilię do pensji, Prezes OFKKMMT (sami spróbujcie rozwinąć ten skrót:) – Marek Pyła.
Koleś ma ambitny plan utworzenia potężnej zcentralizowanej struktury bazującej na coraz licznie powstających klubach komputerowych, „aktywizację ludzi młodych na rzecz postępu naukowo – technicznego, kształtowanie postaw proinnowacyjnych, przełamywanie barier świadomościowych oraz szeroko pojętą edukację informatyczną jako element składowy procesu wychowania technicznego młodzieży”. Uff, zastanawiam się czy facio ma czas pójść za potrzebą do kibla.

Na tej samej stronie bez żenady w ramce wbito "Klan nietypowych". Maciej Herman szuka takich jak on „szczęśliwych” posiadaczy japońskiego komputera SORD M5. Obstawiam, że szybciej wygra w totka i kupi sobie jakiś „normalny” komputer…..ale kto wie. Powodzenia Marcinie.

Również od nietypowych i na dodatek kompletnie zepsutych komputów MERA 300, swoją przygodę zaczęło spore grono młodych warszawiaków w Pracowni Podstaw Informatyki. Potem było już z górki. Ludzie zaczęli przynosić na zajęcia swoje kompy, trochę sprzętu dorzuciła też władza i po dwóch latach 6 instruktorów za rączkę prowadzi przez fascynujący świat informatyki ogółem 300 uczestników. Zajebiste czasy, dzieciaki nie siedziały w domach przed konsolami i nie pytały się mamy przez gadu-gadu czy obiad już gotowy tylko spotykały się i wspólnie próbowały np. wykonać „interface umożliwiający współpracę ZX – Spectrum z drukarką DZM - 180. Zazdroszczę mega - satysfakcji, kiedy sprzęt zaczął ze sobą współpracować. Serdecznie polecam artykuł magistra, inżyniera i Kierownika Pracowni w jednym Wojtka Piotrowskiego pod tytułem „Najtrudniejszy Pierwszy Krok”.


Poniżej znajduje się reklama pisma INFORMIK, pod redakcją Rolanda Wacławka, a wydany przez, niezgadniecie kogo…..ZHP! Tak tak druchny i druchowie, zuchy i inne skauty, życie to nie tylko podchody, rajdy i odnajdywanie tropów ślimaków winniczków, przyda się też na przyszłość troszkę informatycznej wiedzy oj przyda.

Niestety niektórzy mało tego, że jej nie maja to jeszcze postulują żeby odciąć ją od innych choćby poprzez spalenie wszystkich komputerów. Jeżeli jesteś ciekaw, kto postulował takie radykalne poglądy, jakie z kolei dylematy miała „pani K.” i co z trudem próbuje kompletować magister Penczek, przekręć głowę lekutko na prawo i spojrzyj łaskawym okiem na artykuł „Pisali o nas”.

Na drugiej stronie w dalszej części „Sprzężenia zwrotnego” na listy odpowiada zawsze uśmiechnięty Marcin. Cóż wynika z lektury tychże? Czujność, czujność i jeszcze raz czujność, bo wróg nie śpi. Tym razem zachował ją pan Jerzy Glonek z Poznania informujący nas że bajt bajtowi nierówny. Bartek Nowowiejski z Wrocławia zastanawia się jak nie przekroczyć możliwości swojego ZX Spectrum 48, a ja zastanawiałem się bardzo długo ale nadal nie kumam jak Piotr Rychły z Czechowic – Dziedzic chciał połączyć komputer z syntezatorem bez MIDI. Zamiast keyboardu proponuje spróbować z tosterem, też nie ma MIDI.
Uwielbiam Marcina za wyszukiwanie na nieświadomce takich właśnie rodzynków. Na koniec zostawiłem absolutnego debeściaka, nie wiem czy Roman Kaczmarek wstrzelił się z pytaniem czy tez była to ustawka, ale hasło reklamowe Agencji Mikrokomputerowej AMICO zarządziło w tym numerze. Po szczegóły tradycyjnie odsyłam do gazety na stronę 30.

Każdy uważny czytelnik Bajtka już wie że następny w kolejności jest?........niesłyszę……..wszystkie dzieci……….głośno

T Y L K O    D L A    P R Z E D S Z K O L A K Ó W!!!!!!!!!!!!!

Tym razem drogie maluchy Romek nauczy Was jak pogadać z komputerem żebyście się za bardzo nie nudziły jak mama pójdzie na parę godzin do sklepu, bo akurat rzucili wołowinę bez kości. Instrukcjami, które, zasponsorowały pogaduszki są cierpliwie oczekująca na naszą klawiaturową reakcję INPUT oraz zmienne przypisująca niezmiennie LET.

Ostatnia strona ukazuje naszym smutnym (to już koniec tego podwójnego numeru) oczom zadumanego Einsteina Alberta.
Nad czym tak dumasz wielki fizyku? Chyba nad proroczym tekstem do artykułu „Życie Bez Szkoły”. Bardzo obecnie aktualny tekst opisujący możliwy kierunek rozwoju człowieka, a co za tym idzie przygotowania go do zmienionego modelu cywilizacyjnego. Gorąco polecam minister EDUKACJI poprzedniej, obecnej jak i przyszłej.

Kończy się Bajtek,
krótkie życie w sen zapaść trzeba w końcu.
Zahibernować się tak długo by,
we właściwym obudzić się miesiącu.